Frużelina z mrożonych wiśni
środek zimy „żywych” wiśni nie ma, wcześniej latem zrobionej frużeliny też nie – trzeba sobie jakoś zaradzić; poszukałam na necie, ale albo muszą być „żywe” albo w zalewie, z tymi mrożonymi różnie piszą – jedni dają żelatynę, inni je rozgotowują a ja chciałam takie duże całe we frużelince;
wstawiłam więc mrożone wiśnie ok 800g zasypałam 1szkl cukru i na malutkim gazie podgrzewałam, od czasu do czasu delikatnie przewracając drewnianą łyżką; odlałam cały sok jaki wyciekł z wiśni i cukru; w małym garnuszku rozrobiłam z żelfixem dr. Otkera – potem dodałam do wisienek, lekko podgotowałam (dokładnie 3min od zagotowanie) i gotowe
poczekałam aż ostygnie i stworzyłam deser: na dno pucharku wiśnie, potem lody (powinny być jogurtowe ale w moim sklepie takowych brak a do centrum hadlowego nie chciało się nam jechać), na wierzch ubita 36% śmietana z dodatkiem cukru pudru i śmietanfixu; mandarynkowe zwieńczenie i proszę bardzo ...
SMACZNEGO !!!
2 komentarze:
szpecu jeden .bryzia
mniam, mniam, ale smacznie wygląda. ciekawe jak smakuje...
Prześlij komentarz